Aktualności

Wywiad z Ireneuszem Blochem



Ireneusz Bloch, znany karpiarz Polski, członek Teamu karpiowego Dragon, uczestnik wielu zasiadek karpiowych, zawodów krajowych jak i zagranicznych. Członek karpiowej kadry Polski.

 

1. Witam Irku na początku wywiadu powiedz proszę od kiedy zaczęła się Twoja przygoda z wędkarstwem, karpiarstwem. Czy od samego początku skupiłeś się tylko na połowie karpi, czy też interesowała Cię inna dziedzina wędkarstwa, jeśli tak to jaka?

Moja przygoda z wędkarstwem rozpoczęła się w roku 1969 ubiegłego wieku, czyli 43 lata noszę to „jarzmo”, od którego nie sposób się uwolnić. Wędkarstwo to pasja, która po- trafi absorbować bez reszty- i od ciebie zależy jak wyważyć czas, który należy podzielić między nim a rodziną, obowiązkami zawodowymi etc. Karpiarstwo jest konsekwencją rozwoju pasji. Był długi okres, gdzie bez reszty zawładnął mną spinning. Po latach gdy w niezłym stopniu pojąłem jego tajniki, po wykonaniu niezli- czonych ilości rzutów, które odczuł mój łokieć- nadszedł czas na zmiany. Powziąłem decy- zję aby rozpocząć łowienie karpi. Było to 6-7 lat temu. Specyfika tego wędkowania ogromnie mnie zainteresowała, zarówno sprzętowo jak i technicznie. Odmienność tych dwóch różnych technik wędkowania jest tak duża, że w początkowym okresie nie mogłem się znależć. Tam jestem w stałym napięciu czekając na branie drapieżnika, każdy rzut może być zakończony pobiciem. 8-9 godzin stałego napięcia ... kontakt- zacięcie w ułamku sekundy. Karpiowanie jest bardziej statyczną metodą wędkowania. Nie zawsze mi to odpowiada... Często mnie „nosi”, nie mam co zrobić z rękoma. Spinningując wykonuję 200-300 rzutów Podczas wyprawy a podczas jednodniowej zasiadki? Sam wiesz. Podczas spinningowania. czas płynie zupełnie innym rytmem. Jest jedna jeszcze różnica- ilość sprzętu, bagaży w wy- padku spinningu jest na jego korzyść.

2. Od kiedy jesteś członkiem Teamu karpiowego Dragon i kto jest Twoim partnerem?

Członkiem Teamu Dragon jestem od zawsze, czyli od początku lat 90-tych a karpiowego od czasu jego powstania, czyli 3-4 lata. Moim partnerem jest Tadeusz Wilk.

3. Czy jako Team, jeździcie wyłącznie na zawody karpiowe, czy może również na zasiadki karpiowe gdzie promujecie swój zespół jak również karpiarstwo?

Ostatnio jeździmy razem wyłącznie na zawody. Spowodowane jest to czasem, którego każdemu z nas brakuje. Doszło jeszcze nowe zainteresowanie Tadeusza - fotografia, której poświęcił się bez reszty z bardzo fajnym skutkiem. W moim wypadku, zdaję sobie sprawę, że przez ostatnie lata lekko przegiąłem z wyjazdami- w latach 1997-2008 spędziłem nad wodą prawie 8000 godzin. Czyli na siedem lat rok nad wodą. W ciągu 12 lat miałem 937 wyjazdów. Skąd taka dokładność? Od 1997 roku ewidencjonuję każdy wyjazd w komputerze.

4. Jak wspominasz wędkowanie na rzece Ebro? Czy wolisz takie właśnie wody pełne ryb czy też nasze rodzime łowiska?

Ebro jest rzeką z ogromną populacją karpia, suma i sandacza. Od kilku lat jest”Mekką” karpiarzy i łowców sumów. Z Tadeuszem postanowiliśmy to sprawdzić. Nasza wyprawa za cel obrała karpia. Łowiliśmy ich spore ilości. Przynętą był w głównej mierze pellet rybny o czerwonawym zabarwieniu i średnicy ok.20mm, którym również w dużej ilości nęci- liśmy (20-30kg dziennie). Podchodziły nam różne rozmiarówki, ale zawsze pełnołuskie. Moim największym był 24-kilowiec, zresztą nie pobity przeze mnie do dzisiaj. Tam też padł mój sumowy rekord – 180cm i ponad 70kg. Nie byłoby w tym nic szczególnego z tym wyjątkiem, że wyholowałem go na zestaw karpiowy z żyłką główną 0.33 Prologica. Czy lubię takie wody? Na krótką meta tak. Po jakimś czasie staje się to nudne. Zdecydowanie wolę nasze łowiska. Najbardziej takie, gdzie karpia nie ma zbyt wiele, lub akwen jest duży i nie jest łatwo karpia zlokalizować. Takim zbiornikiem jest Zalew Koro- nowski. Ma ponad 30km długości. Próbowałem w zeszłym roku. Nęcenie przez tydzień, pierwszej nocy – leszcz ok.5kg na kulkę Prologica oceaniczna krewetka 24mm. Przy- najmniej odjazd miałem przedni. Drugiej nocy jacht stanął mi na zestawach ...i się skończyło. Nie daję jednak za wygraną, w tym roku popróbuję raz jeszcze. Lubię łowić na naszych łowiskch z drugiego jeszcze powodu- towarzystwa, karpiarze w Polsce to specyficzny ,fajny światek, którego nie sposób nie lubić.

5. Wszyscy doskonale wiedzą, że razem z Tadziem Wilkiem reprezentowaliście nasz kraj na Turnieju 6 Narodów, opowiedz trochę czytelnikom o tych zawodach, a przede wszystkim jakie mieliście wyniki?

Dostąpiliśmy zaszczytu reprezentowania naszego kraju w Turnieju 6 Narodów wspólnie z Tadkiem. Przeżycie niesamowite. Kapitalna integracja naszej, pełnej poświęcenia całej ekipy. Warunki atmosferyczne nie były najlepsze, albo inaczej ... były wręcz tragiczne- deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz. Dzięki naszym dobrym namiotom i zabranych piecy- kach udało nam się przeżyć. Losowanie niezbyt pomyślne, organizacja zawodów do kitu i ten deszcz spowodowały, że zacząłem się zastanawiać nad dalszym moim karpiowaniem. Nęciliśmy na ok.200m. Ze względu na odległość łowiliśmy plecionkami, czego nie lubię. W każdą noc ok.godz.2 wchodziły nam 2-3 kilogramowe leszcze. Chcąc być w zgodzie z sumieniem- zacinaliśmy je, mając za każdym razem nadzieję, że to w końcu karp. Zestawy się wywoziło w tym cholernym rzęsistym deszczu, no i temperaturka ok.6 stopni. Zanęta musiała być skuteczna, bo żadna z sąsiadujących ekip nie miała takich „efektów”. Jeden team, łowiący przy zaporze zrobił wynik umożliwiający zajęcie 3-miejsca. Chwała im za to.

6. Czy promowanie karpiarstwa poprzez organizację zawodów karpiowych, prasę, filmy jest potrzebne w karpiarstwie, czy młodzi adepci sztuki karpiowej mogą się czegoś w ten sposób nauczyć?

Zawody są bardzo pomocne w promowaniu karpiarstwa. Jest możliwość konfrontacji sprzętu, umiejętności, poznania lepszych od siebie, nauki pokory i co chyba najważniejsze- -kapitalnej zabawy


7. Młodzi, niedoświadczeni karpiarze często zadają pytanie , na co w ogóle łowić aby złowić? Czy możesz udzielić kilku rad młodzieży karpiowej, która dopiero zaczyna swoją przygodę?

. Młodzi, niedoświadczeni karpiarze, po przebyciu etapów połowów płotki i leszcza na różne sposoby- winni zastanowić się czy są przygotowani na hole ryb, które wagą jednostkową przewyższają ich często-całoroczny połów mniejszych ryb. Niech nie myślą że postęp technologiczny w sprzęcie wędkarskim za nich będzie te karpie i amury holował. Ja, jak mogę unikam używania plecionek przy połowie dużych ryb na niewielkie w sumie haczyki. Robi to im dużą krzywdę. Są sytuacje kiedy trzeba dociągnąć hamulec, aby ryba nie weszła nam w zawadę- jeśli jest to możliwe zaniechajcie używania plecionek- używajcie nieco grubszych żyłek. Pamiętajcie-to COŚ na drugim końcu walczy o życie. Nie jest to koścista szczęka szczupaka- a miękki karpiowy pyszczek. Jego „świadomość” nie jest nastawiona, na to, że za chwilę będzie mógł dalej używać życia. Skuteczność naszych przynęt jest niesamowita, skład chemiczny... niestety również. Każdy z karpiarzy ma swoje przynęty – będą się różniły średnicą i zapachem, ale będą to zawsze kulki i pellet. W moim mniemaniu –zaznaczam - moim ,używanie innych przynęt jak kulki czy pellet nie powinny być używane-tak podczas bicia rekordów- a już w ogóle na zawodach. Spinningiści już dawno ograniczyli swoje reguły- spinning to połów na sztuczną przynętę ...i basta. Takie reguły wyznaczył mi mój wujek 40 lat temu. Karp złowiony na coś innego jak kluska czy ziemniak się nie liczył...też basta. Nie znacie opowieści o moim wujku-karpiarzu? Znacie? No to posłuchajcie. Miał ci On w dzierżawie parohektarowy akwen w okolicach Piły a dokładnie w Jeziorkach (tych pilskich),moi kuzynowie nie przejawiali chęci aby mu towarzyszyć podczas wypraw na ryby (a może im się już znudziło) upodobał sobie mnie, który miałem już praktykę w łowieniu karasi w kaczorskich rodzinnych grajdołach, jak rodzinna fama niosła. Byłem zszokowany jak wręczył mi kij bambusowy ok.3m z przelotkami, lecz bez kołowrotka. Żyłki było ok.20m w zapasie. Której koniec był przywiązany do rosnącego w odległości 5-7m od łowiska krzaka leszczyny. Jak Wujo szedł do domu na obiad –wiązał koniec żyłki na wysokości twarzy. Jak zostawiał na noc, to zdecydowanie wyżej. Za przynętę służyły mu specjalnie przez Ciocię gotowane kluski albo ziemniaczki, które nadziewał na kotwicę. Po jakimś czasie domyśliłem się dlaczego tak bardzo przeszkadzał mu wiatr- podczas dochodzenia do łowiska nie słyszał uderzającej o ziemię pręta leszczyny. Dużo dałbym abym mógł Mu sprezentować zestaw XRC z centralką. Byłem tam w zeszłym roku, usiadłem w miejscu gdzie siedziałem kilkadziesiąt lat wcześniej- nie to samo. Brakuje krzaka leszczyny, jezioro się jakby mniejsze ... . Młodym adeptom karpiarstwa życzę aby wyznawali taką samą maksymę jaką miał mój Wujek –Spadła ci ? He, he- ona walczyła o życie.

8. Czy Ty Irku używasz kulek proteinowych robionych przez siebie czy korzystasz z wyrobów firmowych? Jeśli tak to jakich firm?

Co ja mam odpowiedzieć. Gdybyłbym miał czas, to pewnie kręciłbym kulki, wówczas miałbym podwójną satysfakcję za złowionej ryby. Jednak ceny kulek gotowych są na tyle niskie i jest ich taki wybór, że na początku można kupić w sklepie 5-6 rodzajów i na tym bazować. To samo tyczy dipów, które mają nie mniejsze znaczenie w skuteczności,

9.Ile czasu w roku poświęcasz na karpiarstwo?

Trudno mi określić jak to wygląda w godzinach na dzień dzisiejszy. Staram się tak balansować aby moja Rodzina jeszcze coś ze mnie miała. Jeśli chcesz mogę zdać relację na koniec roku.

10. Co możesz zaliczyć do swoich największych karpiowych sukcesów?

Zadałeś pytanie bardzo retoryczne. Największym moim sukcesem karpiowym jest to, że mam zaszczyt odpowiadania na Twoje pytania.

11. Irku powiedz o swoich karpiowych planach na rok 2010 i 2011?

2011 rok-nie sięgam tak daleko w przyszłość. W tym roku chcę wydłubać w końcu z Zalewu Koronowskiego jakiegoś karpia może nie rokordowego. Ze dwa-trzy razy, jak czas pozwoli przyjechać do Was na Nekielkę. Takie mam zamiary.

12. Spędzając wiele godzin, dni nad różnymi wodami w kraju i nie tylko, byłeś świadkiem wielu niesamowitych, śmiesznych sytuacji. Opowiedz o jednej z nich?

Śmieszne sytuacje? Śmiechu warte było chociażby to jak Tadeusz dzielnie za mną jechał bez mała trzy trzy tysiące kilometrów swoim 300 konnym bmw, a ja ciągnąc przyczepę nie mogłem przekroczyć w Niemczech 105, Belgii i Francji 90 na godzinę. Kiedy jadąc dwa lata wcześniej z Ebro, w Niemczech jechaliśmy 250, mając średnią 170 Na początku naszych wygoninskich zasiadek karpiowych Gienek służył nam jedną łódką Na końcu brakowało miejsca... w trzech.. Często jeżdżę na karpia z moim psem .Pies jak to pies-zapach padliny jest jak dla nas wysokiej klasy perfumy. Utytłał mi się w padniętym wę- gorzu . Oczywiście miałem ze sobą mydło, którym natychmiast go „wyprałałem”. Nie było to dla niego przyjemne, bo w odwecie co jakiś czas podchodził pod wędki i powodował „brania” Sytuacje śmieszne można by wymieniać bardzo długo. Przybywa ich wprost propocjonalnie do ilości wypraw na karpia.

Dziekuję za wywiad, życzę samych ogromnych cyprinusów w tym roku jak i w przyszłości.. MK.

Pogoda
Fazy księżyca
REKLAMA
Carppassion baner2
Losowy film
REKLAMA
profess
Meus
Dragon
Losowa galeria