Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu,
ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk
oglądalności czy efektywności publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą
ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość
wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z serwisu oznacza zgodę na
wykorzystanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Ufff , nareszcie nadszedł wyczekany weekand. W sobotę 20 kwietnia z samego rana zapakowałem sprzęt do auta i w drogę. Po około czterdziestu minutach byłem już na miejscu ,więc wypakowałem karpiowe klamoty i przygotowałem stanowisko. Po wcześniejszym wysondowaniu łowiska, zestawy wylądowały w wodzie . Od ekipy ze stanowiska obok (POZDRAWIAM) ,dowiedziałem się że brania następują raczej z płytszej wody. Mim to moje zestawy wylądowały na głębszej wodzie 2,5 i 2,3 metra. Pierwsza doba minęła bez brań. Późnym wieczorem w niedzielę około dwudziestej drugiej pierwszy dźwięk sygnalizatora, wybiegam z namiotu, zacinam i jest ''siedzi''. Po krótkim holu na macie ląduje pierwszy karp zasiadki o wadze 12,8 kg. Radość niesamowita ponieważ była to moja pierwsza ryba złowiona w tym sezonie i pierwsza ryba złowiona na Nekielce w dodatku powyżej dyszki. Po kilku fotkach ryba wraca do wody. Krótko po godzinie pierwszej w nocy kolejne branie na drugi zestaw i wyciągnięta ósemeczka, pomyślałem ''SUPER'' pięknie zaczyna się sezon. W poniedziałek o 19:20 wywiozłem zestawy na noc, po dosłownie piętnastu minutach od wywózki na lewym kiju z głębszej wody widzę dziwne branie. Jedno piknięci a swinger i szczytówka po prostu drży ,decyzja zacinam. W pierwszej chwili wydawało mi się że to zaczep, na szczęście zaczep nie wybiera żyłki ze szpuli kołowrotka. Hol trwał około 25 minut, przez ten cały czas ani razu nie pokazał się przy powierzchni ,po trzeciej próbie podebrania nareszcie jest w podbieraku. Zaglądam do środka, ciarki przeszły mi po plecach a nogi miałem jak z galarety ,normalnie KABAN. Zdzwoniłem do pana Marka jednego z właścicieli który karpiował parę stanowisk dalej z wieścią że chwyciłem swoją życiówkę. Po chwili pan Marek był na moim stanowisku z aparatem, nie chciałem robić zdjęcia takiej rybie ze statywu. Wyciągam rybę z wody i ważymy. SZOK!!! waga pokazała 17 kilogramów, nowy rekord życiowy. Radość to mało powiedziane totalna euforia. Po sesji zdjęciowej karp trafia do wody w dobrej kondycji ,a raczej w bardzo dobrej bo błyskawicznie odpływa. Oczywiście z przypływu adrenaliny mogłem zapomnieć że zmrużę oko tej nocy. We wtorek rano powoli zaczynałem się pakować, zasiadka dobiegała końca. Co zrobić w środę trzeba iść do roboty:) Jednak w głowie mam już kolejne wyjazdy, kto wie co one przyniosą na matę..........Pozdrawiam:)