Aktualności

Team Baits.pl- Rozpoczęcie sezonu



Rozpoczęcie karpiowego sezonu wraz z kolegami z Teamu Baits.pl zaplanowaliśmy kilka tygodni temu. Sezon 2011 postanowiliśmy rozpocząć na łowisku Nekielka.



 

Jest to w naszej opinii jedno z najlepszych łowisk karpiowych w naszym kraju i dlatego jest ono tak często odwiedzane przez Nas oraz wielu karpiarzy. Ja z Ryśkiem zająłem stanowisko w cichej i dość płytkiej zatoce. Sebastian z Dominikiem zajęli miejsce obok nas, szukając karpi w nieco głębszych partiach wody.



 

Miło było znaleźć się w gronie przyjaciół i oddać się bez reszty naszej pasji.

Pogoda nie nastrajała optymistycznie, ponieważ w nocy zapowiadali przymrozki i silny zimny wiatr, a ciśnienie przez cały weekend miało rosnąć. W takich warunkach trudno liczyć na złowienie karpia tym bardziej, że temperatura wody wynosiła zaledwie 8 stopni.

Mieliśmy do przetestowania dwa namioty firmy: „Trakker” Armo MKII i „JRC” Contact II. O efektach testów napisze kolega Sebastian.



 



 

 Na tegorocznych targach w Zabrzu firma Baits.pl  zaprezentowała nową wersje rod-poda firmy „Solar”. Rod-pod ten wykonanym jest z włókna węglowego jest bardzo praktyczny i funkcjonalny. Opowie o nim w oddzielnym artykule kolega Dominik.    



 

Podczas sondowania łowiska zauważyliśmy, że zbiornik, który dotąd był bardzo mocno zarośnięty pozbawiony jest roślinności. To właściciele łowiska wypowiedzieli wojnę rośliną wodnym licznie porastającym dno łowiska. Dzięki współpracy opiekunów łowiska kolegów Przemka i Marka z ichtiologiem udało się w znacznym stopniu wyeliminować uciążliwe rośliny.

Spowodowało to, że możemy spokojnie holować ryby bezpośrednio z brzegu bez konieczności wypływania środkiem pływającym celem podebrania zaplątanej w rośliny ryby. 

Sporo czasu zajęło nam sondowanie dna i znalezienie odpowiednich miejscówek. Jak zawsze pomogła nam w znalezieniu odpowiednich miejscówek ogromna wiedza i doświadczenie Ryśka, która jak zawsze okazała się bezcenna.



 

 Ryby wyraźnie zgrupowały się w trzcinach, łapiąc pierwsze ciepłe promienie słońca i zbierając pojawiający się tam, co raz liczniej pokarm. Idąc za radami Siwobrodego szukaliśmy miejsc z łagodnymi przejściami z płytkich miejsc na głębokie. Uważnie przyglądaliśmy się wszelkim ruchom w trzcinach, aby zaobserwować poruszające się między nimi karpie. Jak wiadomo zimna woda i wczesna pora roku nie sprzyjają widowiskowym spławom karpi, więc szukanie jakichkolwiek oznak ich bytowania w trzcinach było kluczem do sukcesu. Po wstępnym rozpoznaniu miejscówek wsiedliśmy z Ryśkiem do pontonu i rozpoczęliśmy sondowanie dna.

Nie było łatwo znaleźć odpowiednie interesujące nas miejsca. Często to, co pokazała echosonda wydawało się być  idealnym miejscem do położenia naszych zestawów, lecz po dokładnym „ostukaniu” podłoża okazywało się coś zupełnie innego. Nie obyło się oczywiście bez reprymend ze strony Siwobrodego, który w tych sprawach jest bardzo dokładny - oczywiście w kulturalny sposób zakończonych, jak zawsze uśmiechem. Bardzo czysta woda ułatwiła nam sprawę przy sondowaniu.



 

Byliśmy mile zaskoczeni tym co zastaliśmy po zimie  - tu również należą się ogromne brawa dla opiekunów łowiska, których zabiegi doprowadziły do poprawienia w znaczącym stopniu klarowności wody. Po naprawdę długich  i dokładnych obserwacjach postanowiliśmy położyć  zestawy  w niewielkiej odległości od trzcin na głębokości około 80cm. Zdawaliśmy sobie sprawę, że woda jest jeszcze bardzo zimna i umieszczenie zestawów na tak płytkiej wodzie może zakończyć się niepowodzeniem. Zaufaliśmy jednak Ryśkowi i zgodnie z jego radą tam właśnie umieściliśmy nasze zestawy.

Kto zna Siwobrodego i miał okazję z Nim łowić wie jak wybredny jest, gdy trzeba zmontować zestaw końcowy. Posiada w swoich zasobach niezliczoną ilość przyponów, którymi z reguły obdarowuje kolegów a sam najczęściej wiąże i wymyśla coraz to nowe przypony, używając do nich najnowszych materiałów i akcesoriów.  Tak było i tym razem. Mógłbym tu wymieniać bez końca zgromadzone i używane przez niego elementy potrzebne do montażu zestawów końcowych, ale myślę, że Rysiek sam Wam o tym opowie. Do wykonania przyponów wykorzystuje głównie elementy firm „SOLAR” i „ATOMIC” a także coraz częściej używanego przez karpiarzy fluorocarbonu.  Wykonany z fluorocarbonu przypon znakomicie nadawał się do wody o tak dużej przejrzystości.



 

Cały zestaw uzupełniał ciężarek angielskiej firmy „ATOMIC”, który dobraliśmy tak, aby harmonizował się z kolorem dna upodabniając się do niego i nie wzbudzając podejrzeń u płochliwych karpi. Jakich przynęt i zanęt używaliśmy podczas naszej zasiadki szczegółowo przedstawi Rysiek w swoim artykule. Po wywiezieniu zestawów znalazł się czas na wspólne pogawędki i snucie planów na obecny sezon. W takiej właśnie miłej atmosferze dzień chylił się ku końcowi. Wszyscy tradycyjnie mogliśmy nacieszyć uszy opowiastkami  Siwobrodego.

Rano powitał nas mróz. Wszędzie było biało. Trawa, namioty, zamarznięta woda w baniaku, wszystko to stwarza niezapomniany urok. Sprawdzamy termometr i szok. Temperatura spadła do 6 stopni poniżej zera.



 

Wstające słońce szybko osuszyło wilgoć i rozpuściło cienką warstewkę lodu pokrywającą strefę przybrzeżną. Nim zagotowała się woda w czajniku wypłynąłem z Ryśkiem na wodę, aby lekko dokarmić kręcące się w pobliżu naszych zestawów karpie. Podczas śniadania rozległ się dźwięk jednego z naszych sygnalizatorów. Po pięknej walce, ślicznie ubarwiony lustrzeń wylądował na naszej macie.  Waga wskazała niecałe 10 kg. Doskonale!  Zważywszy na niską temperaturę i wciąż rosnące ciśnienie. Po kilku zdjęciach karp majestatycznie i w dobrej kondycji odpłynął do swojego królestwa.



 

Przez cały dzień nic się nie  działo, aczkolwiek  można było zaobserwować pływające wśród trzcin duże karpie. Przypuszczam, że karpie w przeciągu 2-3 tygodni powinny przystąpić do tarła. Oczekiwanie na branie wypełniliśmy na testowaniu i opisywaniu w/w nowości.  Około południa zmieniliśmy trochę taktykę, dokonując delikatnych zmian, które w naszym odczuciu mogło mieć wpływ na ilość brań. Znaleźliśmy również chwilkę czasu, aby sprawdzić, co się działo u naszych sąsiadów. Jak się później okazało było całkiem nieźle jak na takie zmienne warunki atmosferyczne. Koledzy usytuowani mniej więcej w środkowej części zbiornika mieli kilka brań. Wyholowali kilka karpi o wadze do 9 kg oraz kilka pięknych linów. Wszystkie brania mieli na głębokości do 1 metra. Podobnie jak nasz karp ryby były pięknie ubarwione i co najważniejsze w dobrej kondycji, co wszystkich bardzo cieszyło. Ogólnie jak na panującą huśtawkę pogodową brań na całym zbiorniku bardzo sporo. Około południa ponownie wywieźliśmy nasze zestawy dokonując drobnych modyfikacji.

I znów, do późnego  wieczora nic szczególnego się nie działo. Gdzie niegdzie można było obserwować poruszające się trzciny zdradzające obecność karpi. Na stanowiskach w drugiej części zbiornika, co jakiś czas słychać było dźwięki sygnalizatorów. Świeciło słońce, chociaż wiejący od południa silny zimny wiatr nie pozwolił nam swobodnie poddawać się kąpielom słonecznym.  Od południa do wieczora wiatr rozpoczął swój taniec zmieniając swój kierunek tyle razy, że przestaliśmy już na niego zawracać uwagę. Nasze namioty, a w szczególności nowy  testowany przez nas „ Trakker” Armo MKII i „JRC” Contact II spisywały się bez zarzutów. Wieczorem ku naszemu zdziwieniu wiatr całkowicie ustał i zrobiło się ciepło. Tafla jeziora, co jakiś czas była marszczona pięknymi spławami dużych karpi.

Klimat zrobił się naprawdę nieziemski. Na Nekielce znaleźliśmy to, czego tak naprawdę szuka każdy karpiarz, czyli: piękną przyrodę, duże ryby i spokój a także czyste i zadbane stanowiska. Wiem, że wiele razy chwalono już gospodarzy łowiska, ale naprawdę to, co osiągnęli zasługuje na najwyższe uznanie. Na Nekielce po prostu chce się łowić. Oby jak najwięcej pojawiało się takich łowisk w Polsce, wówczas nie będziemy zmuszeni  jeździć na ryby np. do Francji. Brawo. Zapadła noc i wszyscy oczekiwaliśmy brań w nocy. Woda na płyciznach szybko się wyziębia i tak naprawdę na brania ryb nie mogliśmy liczyć. Zapomniałem dodać, że przez wszystkie noce świecił księżyc. Było tak jasno, że poruszaliśmy się bez użycia latarek. Tak jak się spodziewaliśmy nie doczekaliśmy się nocnych brań. O świcie obudził mnie zapach kawy zaparzonej przez Siwobrodego.

Delikatna mgiełka unosząca się nad wodą, cisza oraz kołysząca się trzcina zdradzająca obecność karpi wprawiły nas w doskonały nastrój. Z tej cudownej zadumy wyrwał nas dźwięk sygnalizatora Ryśka. Jego purpurowy „Delkim” po prostu wył pod wysuwającą się żyłką.

 Natychmiastowe zacięcie i „Free Spirit” Ryśka wygina się pod ciężarem dużej  ryby.



 

Niestety po krótkiej chwili Rysiek zwija pusty zestaw do brzegu. Trudno-bywa i tak. Staramy się ustalić, co się stało, gdy w tej samej chwili Sebastian rozpoczyna walkę z karpiem. Dzięki brakowi roślin spokojnie holuje rybę na brzeg. Zdjęcia, buzi i piękny 10 kilogramowy lustrzeń majestatycznie odpływa w głąb wody. I na tym koniec brań.

 FOTO12

Do samego końca zasiadki nic się już nie dzieje. Myślę, że powodem takiego stanu jest spadające gwałtownie ciśnienie i wschodni wiatr. I tak zadowoleni, z nowym bagażem doświadczeń czekać będziemy na kolejną karpiową zasiadkę pewnie znów na Nekielce.

No i jeszcze najgorszy moment każdej zasiadki, którego pewnie nikt z karpiarzy nie znosi, czyli długie pakowanie.

Dla mnie każda zasiadka to bagaż nowych doświadczeń i szlifowanie moich karpiowych umiejętności. Karpiowanie i do tego w miłym towarzystwie na dobrym łownym zbiorniku jest dla mnie niesamowitą przygodą, bez której trudno było by znieść trudy codziennego często szarego życia. Do zobaczenia na Nekielce. Już nie mogę się tego doczekać.
 

Filip Staszek

Pogoda
Fazy księżyca
REKLAMA
Carppassion baner2
Losowy film
REKLAMA
profess
Meus
Dragon
Losowa galeria